Skomentowałem dla Polskiej Agencji Prasowej ostatnie (czwartkowe) dane Głównego Urzędu Statystycznego. Tłumaczę m.in. z jakiego powodu te wyniki wyglądają przyzwoicie. Tłumaczę, dlaczego trudno oczekiwać, żeby taka sytuacja utrzymywała się w dłuższym okresie.

“Dane są całkiem niezłe w ujęciu rok do roku. Głównie dlatego, że okres, do którego się odnosimy był relatywnie słaby. Dlatego na tym tle dzisiejsze wyniki wyglądają przyzwoicie” – ocenił w rozmowie z PAP ekonomista z Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego, Bartłomiej Biga.

 

Ekspert zauważył, że dla koniunktury w budownictwie mają znaczenie zamówienia publiczne. Rząd może na ten sektor stosunkowo łatwo oddziaływać. “Dlatego możemy się tutaj spodziewać dalszych wzrostów. Zwracam też uwagę, że ważnym wskaźnikiem jest – sumujący się stopniowy od 2013 roku – procent wykorzystywania mocy produkcyjnych w budownictwie. W tej chwili jest to 72,6 proc. Świadczy to o coraz lepszym dostosowaniu podaży tych usług do popytu na nie. A to z całą pewnością jest pozytywne – zauważył Biga. Dodał, że jeśli zestawimy te dość optymistyczne dane z GUS z informacją o skuteczniejszym ściąganiu podatku, to daje nam to szanse na lepsze zbilansowanie budżetu państwa. “Nie będzie on tak napięty, jak jeszcze kilka miesięcy temu twierdziliśmy” – powiedział.

 

Biga zwrócił jednak uwagę, że istnieje poważna obawa, iż “te przyzwoite wyniki mogą nie być trwałe, bo przedsiębiorcy zgłaszają problemy z wyjątkowo wysokim poziomem ryzyka zmian w regulacjach prawnych oraz poziomem niepewności związanej z ekstremalnie wysokimi karami w obszarze prawa podatkowego, które jest niejasne i może się przekładać na bardzo wysokie sankcje karne”. Jak podkreślił ekonomista, na dłuższą metę może się to przyczyniać do obniżenia tych dobrych wskaźników, bo to powstrzymuje wielu przedsiębiorców przed dokonywaniem inwestycji.

 

“Kiedy patrzymy na nastroje konsumenckie, to ciekawe jest to, że wskaźnik ufności obniża coraz gorsza ocena obecnej sytuacji ekonomicznej kraju. A także ocena przewidywanych zdolności do oszczędzania wśród konsumentów, a to może sugerować, że konsumenci obawiają się wzrostu inflacji, obawiają się, że inflacja może osiągnąć zauważalny poziom, który będzie utrudniał gospodarowanie” – podsumował Biga.

Bartłomiej Biga