WN 078 Nieoczywista płaca minimalna

Jeśli myślisz, że na podnoszeniu płacy minimalnej zyskują ludzie, którzy słabo zarabiają, to jesteś w błędzie. W tym odcinku, wytłumaczę dlaczego. Wydawać by się mogło, że podniesienie płacy minimalnej to przede wszystkim ruch właśnie na korzyść osób najmniej zarabiających. W praktyce jest jednak zupełnie inaczej. Oczywiście, czasem zyskują oni na tym, ale to nie oni są największymi beneficjentami. Co więcej, często nawet na tym tracą. Dosłownie: po podniesieniu płacy minimalnej słabo zarabiający dostają jeszcze mniej. Jak to możliwe? Zaraz wszystko wytłumaczę.

Płaca minimalna w innych krajach

W wielu krajach funkcjonuje płaca minimalna, czyli ustalana przez rząd kwot kwota, którą pracownik musi dostać za swoją pracę. Nawet jeśli pracodawca i pracownik chcieliby się umówić na mniej, to nie można – takie coś byłoby nielegalne. Zwykle dotyczy to tylko ludzi zatrudnionych na etacie, ale od 2017 roku w Polsce obowiązuje też minimalna stawka godzinowa. Oznacza to, że nawet jak ktoś jest zatrudniony na umowę-zlecenie, to na godzinę też musi dostawać co najmniej jakąś kwotę ustaloną przez rząd.

Są oczywiście kraje, gdzie nie ma płacy minimalnej, ale w 148 krajach (na 195 uznawanych przez ONZ) płaca minimalną jest. Najczęściej płacy minimalnej nie mają kraje afrykańskie, ale co ciekawe, w niektórych krajach Unii Europejskiej też jej nie ma – np. we Włoszech, Finlandii czy w Danii. Oczywiście dość mocno różnią się stawki. Najbogatsze kraje mają ją na poziomie ponad 2000 Euro – Luksemburg, Irlandia, Holandia, Niemcy, czy Belgia. Biedniejsze kraje mają znacznie mniej, na przykład: Bułgaria mniej niż 500 Euro, Węgry, Łotwa, Rumunia, Słowacja, czy Czechy – w okolicach 700-750 Euro.

Płaca minimalna w Polsce

W Polsce jest to w tej chwili około tysiąc euro. I trzeba przyznać, że w ostatnich latach płaca minimalna rosła u nas bardzo szybko. Od stycznia 2025 będzie to już 4600 złotych, a jeszcze 6 lat temu było to 2250 złotych. Czyli w 6 lat, podwoiliśmy naszą płacę minimalną. Tak, wiem, że była przez ten czas też spora inflacja, ale ona w sumie przez te 6 lat wyniosła mniej niż 50%. Czyli płaca minimalna rosła nam średnio ponad dwa razy szybciej niż ceny.

Trzeba jednak uczciwie przyznać, że startowaliśmy z bardzo niskiego pułapu W tym czasie też w ogóle pensje rosły bardzo szybko. W 2019 roku przeciętne wynagrodzenie to było około 5000 złotych. W 2025 będzie to prawdopodobnie w okolicach 9000 złotych. I bardzo dobrze. Bardzo dobrze, że pensje w Polsce rosną tak szybko, bo wciąż i tak są zbyt niskie w stosunku do tego jak silna jest nasza gospodarka. Naprawdę są przestrzenie do dalszego szybkiego wzrostu płac w Polsce, ale to jest temat na zupełnie inny odcinek.

Wracają do płacy minimalnej. Wygląda na to, że skończy się doroczny rytualny cyrk z ustalaniem nowego poziomu płacy minimalnej. Mówię „cyrk”, bo przy każdej proponowanej podwyżce przedstawiciele przedsiębiorców lamentują w mediach, że taka podwyżka zabije polski biznes, firmy będą masowo upadały i w kilka miesięcy stoczymy się w przepaść ubóstwa i chaosu. Teraz ma to być ustalone na lata, że pensja minimalna ma wynosić 55% średniej pensji i po sprawie. To dość dużo, ale może warto zapłacić tę cenę za to, żeby nie musieć już oglądać tego spektaklu negocjacji lamentów. Bo w ostatnich latach było tak, że w końcu te duże podwyżki płacy minimalnej wchodziły w życie… i nie działo się nic. To znaczy, nie spełniają się te apokaliptyczne wizje. Problem w tym, że podwyższanie płacy minimalnej jednak ma też negatywne skutki. Jakie?

Przede wszystkim to, że rosną ceny. I w Polsce to znakomicie widać, że w tych branżach, gdzie najwięcej ludzi pracuje w okolicach minimalnej – gastronomia, hotele, rozrywka – ceny rosły nam wyjątkowo szybko. Ale to nie jest takie proste. Bo po pierwsze, podwyżki płacy minimalnej to nie jedyna przyczyna inflacji. Po drugie, jak już jest ta inflacja, to chcemy przed nią chronić przede wszystkim tych, którzy zarabiają najmniej… więc im podnosimy płacę minimalną… więc ceny znów rosną. I dla jednych to będzie idealny przykład błędnego koła. Dla innych, konieczna ochrona najsłabszych, bo jednak założenie jest takie, ze płaca minimalna ma rosnąć szybciej niż inflacja. To też jest temat na dłuższą dyskusję – może będzie ku temu okazja.

Podstępne podwyżki płacy minimalnej

Wróćmy jednak do zapowiedzianego na początku odcinka – dlaczego twierdzę, że na podwyżce płacy miminalntej często tracą osoby słabo zarabiające? Otóż to wynika przede wszystkim z bardzo powszechniej praktyki w polskich małych firmach. A mianowicie: umawiamy się tak: na umowie miminalna, a pod stołem jeszcze 1000 albo 2000 „z rączki do rączki” – bez ZUSów, Pitów i podobnych. Jak powszechne jest to zjawisko? Nikt nie wie. Niektórzy próbują szacować, ale z oczywistych przyczyn nikt nie jest zainteresowany ujawnianiem tych informacji. Wystarczy jednak popytać znajomych pracujących w małych i mikro firmach, to zobaczymy, że jest tego sporo.

I teraz, uwaga proszę nie regulować odbiorników – będzie matematyka, ale prosta. Jak ktoś ma na umowie 4600 brutto i do tego dostaje ‚pod stołem” 2000 z ręki do ręki, to w sumie netto, czyli tego ile dostaje wypłaty ma (zaokrąglając) 3500 z tego co na umowie + 2000 „pod stołem”, czyli 5500.

A co się stanie jak rząd podniesie minimalną pensję o 1000 – z 4600 na 5600, to wtedy pod stołem już będzie tylko 1000 złotych (bo drugi tysiąc „przejdzie” do oficjalnej, opodatkowanej, oskładkowane pensji). W efekcie z 5600 brutto dostanie (na okrągło) 4200 netto na umowie + 1000 pod stołem, więc będzie z tego miał 5200, zamiast 5500 przed podwyżką płacy minimalnej. Czyli przez podwyżkę pensja spadła mu o 300 złotych.

I oczywiście można powiedzieć, że to nic złego. Bo dzięki temu będzie miał większą emeryturę (bo składka będzie odprowadzana od większej części pensji), że usługi publiczne będą bardziej dofinansowane, bo rząd ściągnie więcej podatków. A do tego, że ta relacja pracownik-pracodawca się trochę bardziej ucywilizuje, bo nie oszukujmy się: często wypłata tej dodatkowej części „pod stołem” jest obwarowana tym, że pracownik ma nie chorować, nie wykorzystać całego urlopu, itd. A mając całą kwotę na umowie, te świadczenia chorobowe, czy pełny urlop ma zagwarantowane. I ja nawet jestem w stanie się z tym zgodzić. Problem w tym, że mimo wszystko większość ludzi wybiera więcej kasy do ręki (czyli pod stołem) nawet jeśli wiążą się z tym wspomniane tutaj niedogodności.

Czyli taka zmiana – podwyżka płacy minimalnej, będzie przez tych ludzi odczytywana jako strata.

Drugi problem

Ale jest jeszcze drugi powód, dla którego podwyższenie pensji minimalnej sprawia, że tracą osoby słabo zarabiające. Mówię teraz nie o tych, którzy zarabiają minimalkę, ale trochę więcej – np. nie 4600, tylko 5600 brutto. Nadal trudno powiedzieć, żeby były to jakieś kokosy, ale jest wyraźnie więcej. Zakładam, że to dotyczy osób, które w firmie robią rzeczy cięższe, bardziej skomplikowane/odpowiedzialne, itp. Jak nagle po podwyżce płacy minimalnej zorientują się, że zarabiają w zasadzie tyle samo, to pojawi się frustracja. Bo niestety nie zawsze to tak działa, że jak minimalna idzie w górę, to wszystkim innym też się podnosi pensję o tyle samo.

I oczywiście, można powiedzieć, że to świadczy o ludzkiej zawiści, więc nie należy się tym przejmować. Przecież nikt im niczego nie odbiera z pensji, tylko innym dodaje. Ale cóż ludzka psychika tak nie działa – ludzki mózg działa w oparciu o porównania, punkty odniesienia. O tym pięknie mówi ekonomia behawioralna, ale to też temat na inny odcinek. Tu natomiast trzeba tylko stwierdzić, że te osoby, które „dogania” płaca minimalna często są sfrustrowane. I kropka. Ale jak to mawiają amerykanie – „I m just saying, not judging”. Ja tylko mówię, nie oceniam.

Za nim zacznie się jakaś burza, to chciałbym, żeby jedno było jasne. Ja w tym odcinku nie mówię, czy warto czy nie warto podnosić pensję minimalną (a tym bardziej o ile). Ja tylko zwracam uwagę na nieoczywisty efekt jej podnoszenia, że dla wielu ludzi oznacza to mniejszy dochód na rękę, a dla innych irytację i nowe napięcia w firmie. Oczywiście, nie zapominam, ze podnoszenie płacy miminalntej ma też swoje plusy. Na pewno zyskuje państwo, bo pobiera więcej składek i podatków. Ale na koniec, cytując klasyka, „…rozchodzi się jednak o to, żeby te plusy nie przesłoniły wam minusów.”.

Bartłomiej Biga

Posłuchaj i zostań na dłużej

Odcinek można odsłuchać przy pomocy poniższego odtwarzacza. Są tu także linki umożliwiające pobranie odcinka oraz subskrypcję podcastu w najpopularniejszych programach:

Słuchaj w Apple Podcast

Słuchaj na Google Podcasts

Słuchaj w Spotify

Podcastu można także słuchać w serwisie YouTube.

<

Poprzednie odcinki podcastu są dostępne tutaj.

Koniecznie zapisz się też na newsletter, żeby być na bieżąco z kolejnymi odcinkami!

 

 

 

Podaj tę wiedzę dalej:

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments