Smartfony, tablety i smart-TV wkrótce mogą być droższe nawet o 6 procent. Przy życzliwości wicepremiera Piotra Glińskiego do debaty publicznej wraca bowiem temat znacznego rozszerzenia opłaty reprograficznej. Czy istnieją argumenty, które pozwoliłyby uzasadnić taki “podatek od smartfonów”?

Opłata reprograficzna dziś jest już bardzo nietrafionym rozwiązaniem. Przede wszystkim dlatego, że jest ona rekompensatą za zjawisko „piractwa”, które zostało już jakiś czas temu zmarginalizowane. Obecnie konsumpcja treści odbywa się bowiem głównie w modelach subskrypcyjnych, które gwarantują twórcom udział w zyskach.

Wydaje się, że najbardziej naturalnym miejscem poszukiwania źródeł finansowania są artyści mający status supergwiazd. Jak pokazują badania Alana Kruegera – 1% artystów zgarnia w USA ok 60% wpływów za bilety koncertowe (a topowe 5% w sumie ponad 80% tego „tortu”). Postulat ten – choć lewicowy w swej istocie – zasługuje na rozważenie. Tym bardziej, że alternatywą jest równie nie-konserwatywne obłożenie społeczeństwa powszechnym podatkiem w imię uprzywilejowanego traktowania jakiejś wybranej grupy społecznej.

Więcej na ten temat do przeczytania w moim tekście napisanym dla Klubu Jagiellońskiego.

Bartłomiej Biga